Są w różnym wieku. Mają odmienne zainteresowania. Jedni chodzą do
szkoły, inni pracują, jeszcze inni pomagają wnukom i odwiedzają
kluby seniora. Często nie znają nawet swoich imion… Jednak łączy ich
niewidzialna nić, kiedy spotykają się na codziennej Mszy świętej…
W roku poświęconym Eucharystii poznajmy świadectwa „Ludzi
Tajemnicy”. A może i Ty zechcesz dołączyć do nich?
Jeśli ktoś z drogich Czytelników zechce, zapraszamy do zapisania i
przesłania swojego świadectwa o Eucharystii
na internetowy adres Redakcji, który jest w stopce, lub o osobisty
kontakt z Redakcją. Dziś świadectwo Kasi.
Każdego dnia doświadczam uzdrowienia wewnętrznego…
Eucharystia… Najcudowniejszy czas dany mi codziennie… Wprost czuję,
jak moja dusza się karmi. Jak napełnia się Bożą Miłością. Każdy
dzień rozpoczynam od Eucharystii. Każdego dnia doświadczam
uzdrowienia wewnętrznego. Jednak nie zawsze tak było w moim życiu…
Jeszcze cztery lata temu nie widziałam sensu życia. Nie wiem, gdzie
męczyłam się bardziej – w pracy czy w domu. Miałam mnóstwo pretensji
i żalu do męża i swoich obowiązków. Całe moje życie było ogromnym
przymusem. Myśli samobójcze stały się nieodłącznym towarzyszem;
miałam poczucie, że tak skończę. Jedyną sprawą, która łączyła mnie z
Panem Bogiem, była niedzielna Msza święta, na którą chodziłam tylko
ze względu na dzieci. Postrzegałam ją jednak jako uciążliwy
obowiązek. Czułam nudę, chciało mi się spać, myślałam o różnych
swoich sprawach. Chyba już nawet przestałam wierzyć w istnienie
Boga. Miałam wrażenie, że jestem jak żywy trup, nie było we mnie
życia. I takiego właśnie grzesznika
„na wykończeniu”, całkowicie obdartego z wiary, wszelkiej nadziei,
bez miłości do siebie i innych, odnalazł Bóg…
Po ludzku wydawało się, że miał bardzo małe szanse, bo ja nawet nie
chciałam o Nim słyszeć. Jednak On mnie nie zostawił, tylko szukał.
Nie potępił, ale ukochał.
Odnalazł mnie, gdy każdego poranka zaczęłam wychodzić na spacer.
Była wiosna, wszystko kwitło, ptaki śpiewały
dla Pana. Tam właśnie Go dostrzegłam – Boga i Jego piękno. Nie
zapomnę chwili, kiedy patrząc z zachwytem w błękitne niebo,
wyszeptałam: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie…”
Od tamtej pory moja dusza zaczęła się wręcz rwać do Boga. Nie dość
było odkrycia, że On istnieje. Dostrzegłam też,
że jest Miłością, jedynym moim pragnieniem. Już wiedziałam, że tylko
Bóg jest moim lekarstwem, że nic innego mnie nie uszczęśliwi.
Zaczęłam Go szukać z całych sił, jednak… nie znałam drogi.
Powiedziałam wtedy: „Nie wiem, jak do Ciebie iść, Panie, ale tylko
tego pragnę. Proszę, poprowadź mnie do siebie”.
Wielkie, niebywałe prowadzenie Ducha Świętego dostrzegłam w ciągu
kilku dni. Na Mszy świętej, podczas kazania, usłyszałam, że gdybyśmy
wiedzieli, co dzieje się duchowo podczas Eucharystii, nie
wstawalibyśmy z kolan. Te słowa bardzo utkwiły w mojej głowie. Całym
sercem zapragnęłam poznać tę Tajemnicę. Prosiłam Ducha Świętego, aby
otworzył mnie na Eucharystię. Tylko poprosiłam, a już „za chwilę”
trafiłam na spotkanie modlitewne, na którym oglądano film „Tajemnica
Eucharystii”. Wywarł on na mnie ogromne wrażenie. Zainspirował do
dalszego zagłębiania się w ten Cud Boży, co z kolei zaowocowało
coraz bardziej świadomym przeżywaniem Mszy świętej.
To właśnie Eucharystia odmieniła moje życie. Tam spotykam się z
Jezusem, poznaję Jego Miłość i dobroć, przyjmuję dar Zbawienia i
Odkupienia. Poznaję też siebie, swoją grzeszność i łaskę Bożego
przebaczenia. I jednocześnie doświadczam, jak bardzo, mimo mojej
grzeszności, jestem kochana.
Każdego dnia po Mszy świętej jest we mnie ogromna radość. Czuję się
napełniona Bożym błogosławieństwem i wiem,
że On będzie kierował wszystkim, co mnie spotka w tym dniu.
Przyjmuję pokój, który mi daje i nie martwię się o sprawy doczesne.
Ogromną radość daje mi poczucie, że jestem ukochanym dzieckiem Boga,
że żyję pod Jego skrzydłami.
O cóż mam się martwić, gdy JEZUS jest ze mną? Uwielbiam „wtulać się”
w Jezusa podczas czytania Ewangelii. Odkryłam tajemnicę, że
Ewangelia jest poza czasem i kiedy zagłębiam się w nią, uczestniczę
w tamtych świętych wydarzeniach,
a przede wszystkim – przebywam z Jezusem. Staram się słuchać Jego
słów, konfrontować swoje życie z Bożą Prawdą. Często zauważam swoją
nędzę, ale również ogrom Bożego i miłosierdzia i łaski. To jest
cudowne. Nic tego nie zastąpi. Żadne ziemskie przyjemności, nic na
tym świecie. Dostąpić łaski Miłosierdzia Jezusa. Kto raz jej
doświadczy, nie pragnie niczego więcej. Przewartościowuje się
wówczas całe życie człowieka. Odtąd pragnie już tylko Obecności
Jezusa. Jak ją odnaleźć? To bardzo proste.
Wystarczy… poprosić o nią. Duch Święty nigdy nie odmawia, gdy
prosimy, aby nas poprowadził do Tajemnicy Eucharystycznej Miłości.
Chwała Jezusowi.
Kasia
Dziś dwa, ale jedno – dwa świadectwa jednego małżeństwa…
Ostatnie sześć lat mojego życia naznaczone jest codzienną
Eucharystią. Jaka w tym moja zasługa? Żadna. Jest to wyłącznie łaska
Pana Boga, którego miłość każdego dnia mnie do siebie przyciąga, a
ja w swojej wolności odpowiadam na tę miłość, uczestnicząc we Mszy
świętej.
Eucharystia jest najważniejszym wydarzeniem w ciągu dnia, spotkaniem
z Tym, o którym wiem, że mnie kocha. Planując dzień, łącząc życie
zawodowe z rodzinnym, obowiązki z chwilami odpoczynku, zaczynam od
ustalenia czasu i miejsca spotkania z Jezusem. To jest punkt wyjścia
do wszystkich innych zadań, spotkań i spraw. Msza święta jest dla
mnie siłą w zmaganiu ze sobą i światem, chwilą wytchnienia,
odpoczynku, radością, wyjściem naprzeciw tęsknocie Jezusa za mną i
mojej za Jezusem. Moment spotkania z moim Panem i Zbawicielem w
Komunii świętej jest zawsze bardzo wzruszający, a Jego obecność w
sercu często powoduje łzy szczęścia i wdzięczności.
Ostatnio bardzo mocno wewnętrznie walczyłam. Pan Bóg uznał, że
przyszedł czas, by pokazać mi mój grzech. Uwierzył we mnie, że teraz
sobie poradzę i ponownie ułożę swoją hierarchię wartości, tym razem
z Nim na pierwszym miejscu. To była bardzo długa, ciężka i bolesna
walka. Codzienna Msza święta dodawała mi sił i wiary, że „wszystko
mogę w Tym, który mnie umacnia”. Gdy znajomy ze Wspólnoty, w której
razem z mężem się formuję, dowiedział się o moim zmaganiu, przyjął w
mojej intencji Komunię świętą. Poczułam ulgę, ukojenie w bólu, pokój
serca i myśli, czyli to wszystko, czego tak bardzo mi ostatnio
brakowało. To jest siła Eucharystii. Właśnie tu Jezus każdego dnia
umiera, by mnie odkupić i dać wolność. Tak wygląda siła wspólnej
modlitwy. Dziś potrzebuję jej ja, jutro, gdy stanę na nogi i poczuję
się silniejsza, oddam Bogu tych, którzy nie domagają.
Msza święta jest cudowną okazją, by podziękować za wszelkie dobro
otrzymane od Boga i ludzi. Ale to także moment oddania tego, co
trudne, czego nie rozumiem oraz zawierzenia życia swojego i swoich
bliskich Tacie, który przenika i zna mnie, wie o wszystkich moich
potrzebach.
Dla mnie codzienna Eucharystia jest budowaniem relacji z Jezusem.
Kocham Go i w ten sposób chcę odpowiadać na Jego miłość. Zachęcam do
tego także i Ciebie, Droga Siostro/Drogi Bracie.
EW
Zaczęło się od modlitwy, bezczelnej modlitwy mojej żony za mnie. W
dniu moich 45 urodzin, 1 kwietnia 2013 roku, moja żona zamiast
książki dała mi w prezencie srebrny krzyżyk z łańcuszkiem.
W czerwcu tego samego roku poszedłem z żoną na Eucharystię z
Adoracją Wspólnoty Przymierza Rodzin „Mamre” Diecezji Radomskiej. Po
wyjściu z niej wiedziałem: spotkałem Boga, którego szukałem przez
całe swoje życie.
W sierpniu 2015 roku w czasie jednej z popołudniowych Mszy świętych
w moim kościele parafialnym zobaczyłem, że ksiądz będzie odprawiał
Eucharystię bez asysty. Pomyślałem, siedząc w ławce, „Ksiądz jest
sam, a ja tu sobie siedzę, przecież mógłbym mu pomóc”. Za jakiś czas
ponownie pojawiło się pragnienie służby przy ołtarzu – w związku z
Pierwszą Komunią świętą mojej córki. Niedługo potem, znów za
przyczyną Bożego narzędzia, jakim się okazała moja żona, zacząłem
służyć…
W 2016 roku w sierpniu, w czasie Eucharystii na rekolekcjach,
szóstego dnia, prowadzący je ksiądz w trakcie homilii mówił o
służbie przy ołtarzu i powiedział to wszystko, czego ja nie mogłem
wyjaśnić żonie, gdy pytała, co czuję służąc podczas Mszy świętej. To
jednak było tylko preludium przyszłych wydarzeń. W następnym,
siódmym dniu rekolekcji, w trakcie, gdy ksiądz przełamywał Hostię,
świat zwolnił i gdy Jej Odrobina wpuszczana była do kielicha,
poczułem gdzieś wewnątrz siebie niewypowiedziany ból, wiedziałem:
oto umierał mój Bóg - za mnie i dla mnie. Nie mogłem powstrzymać łez
i poczucia, że to moje grzechy są przyczyną Jego śmierci.
Przepraszałem tak, jak potrafiłem.
Od 2017 roku jestem Nadzwyczajnym Szafarzem Komunii świętej.
Pierwszy raz udzielałem Komunii świętej w moje urodziny - 1
kwietnia. Cudowny Boży prezent. Nie mogłem przypuszczać, jakiej
„niespodzianki” doświadczę w następnych dniach...
Po powrocie z rekolekcji, na Mszy świętej w rodzinnej parafii
udzielałem po raz pierwszy Komunii mojej żonie i córkom…
JW
Dziś świadectwo Leny.
Mam 19 lat i od roku staram się codziennie uczestniczyć w
Eucharystii. Jak to się zaczęło? Poznałam chłopaka,
który każdego dnia chodzi na Mszę świętą i stwierdziłam: „On może, a
ja nie? pffff... Ja też będę chodzić, przecież to taki piękny Dar!”
Osiemnaście lat zajęło mi zrozumienie, że Pan Jezus codziennie (a
nie tylko w niedzielę) oddaje się nam w Eucharystii.
Zrozumiałam, że sam Bóg chce, abym przychodziła i jednoczyła się z
Nim tak ściśle, jak to tylko możliwe. I chce, żebym robiła to
codziennie… Zaczęłam więc wstawać wcześniej i zaczynałam dzień od
Eucharystii. Lepiej zacząć się nie da!
Niekiedy było ciężko, bo przecież zdarza się, że nawet w niedzielę
nie chce się iść do kościoła. Czasem się nie chciało, innym razem
było mega zimno. Czasem padał deszcz, kiedy indziej głowa bolała
albo można było się w tym czasie jeszcze pouczyć i tak dalej...
Wymówek jest mnóstwo.
Myślę, że pomocne w trudnościach związanych z uczestniczeniem we
Mszy świętej może być uświadomienie sobie jej niezwykłej wartości
Eucharystia jest Spotkaniem z prawdziwym żywym Bogiem. To
największy, najpiękniejszy
i najcenniejszy dar, który daje nam Bóg za pośrednictwem kapłanów.
No… ale dlaczego jest taka ważna? W Eucharystii Pan Jezus oddaje
całego siebie, daje nam swoje Najświętsze Ciało
i Krew, więc jest to pełne i ścisłe (ściślej się nie da!)
zjednoczenie z Bogiem. Bo jak mówi Pismo Święte: „Kto spożywa moje
Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”!
Codzienne uczestnictwo we Mszy świętej daje każdemu nowe siły do
przezwyciężania trudności „zwykłego dnia”,
daje pokój serca przy podejmowaniu życiowych decyzji, a przede
wszystkim daje radość przebywania z żywym Eucharystycznym Jezusem.
Eucharystia jest pamiątką i uobecnieniem Męki, Śmierci i
Zmartwychwstania Chrystusa. Jest wyrazem szczególnej miłości Boga do
każdego z nas, bo przecież „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy
ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”... A Jezus oddaje
swoje życie codziennie. Wierzysz w to?
Bóg zaprasza także Ciebie do swojego Stołu. Spróbujesz? Ja
spróbowałam i nie żałuję! Nieważne, ile masz lat, nieważne skąd
podchodzisz, nieważne, do którego kościoła pójdziesz, ważne jest
tylko Twoje spotkanie z Bogiem. Jesteś dla Niego najważniejszy,
jesteś Jego ukochanym dzieckiem. Korzystaj z wielkiego Daru Miłości,
jakim jest Eucharystia. To codzienna droga do zbawienia: „Tak bowiem
Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto
w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Lena
Czym dla mnie jest Eucharystia?
Przez całe życie Msza święta była „składową” częścią mojego życia
religijnego. Zmiana nastąpiła kilka lat temu, gdy stopniowo zaczęła
przemieszczać się w kierunku centrum, nie tylko życia religijnego,
ale życia w ogóle.
Czym jest w chwili obecnej? Jest CELEM… I drogą, i chwilą
zatrzymania.
Eucharystia sprawia, że w świetle życia duchowego problemy życia
codziennego nie są takie straszne. Msza święta daje siły do
przezwyciężania słabości i realizacji dobrych planów. Jednocześnie
bardzo zmienia postrzeganie codzienności.
Niedobrze jest, gdy często pędzimy przed siebie za jakimś celem
urojonym. Niestety, mnie też zdarza się czasem dać wciągnąć w ten
pęd. Wtedy Eucharystia jest chwilą zatrzymania i spojrzenia na drogę
oraz weryfikacji celu na CEL.
Momentem w czasie Mszy świętej, który przeżywam najbardziej jest
śpiew hymnu „Chwała na wysokości Bogu”. Oddawanie Bogu czci i chwały
sprawia mi ogromną radość, odczuwam wtedy w sposób szczególny Jego
bliskość.
Tak się zastanawiam, jak można przeżyć niedzielę bez uczestnictwa w
Eucharystii? Nie wiem, choć ponoć jest to możliwe. Dla mnie Msza
święta jest centralnym punktem tego świątecznego dnia i… każdego
innego.
Adam
Dziś świadectwo Czcicielki Serca Pana Jezusa.
Eucharystia jest dla mnie Spotkaniem z prawdziwym żywym Chrystusem…
Od dziecka nie wyobrażałam sobie niedzieli bez Mszy świętej. Do
kościoła mieliśmy daleko, nie było autobusów, którym
z rodzicami i siostrą pojechalibyśmy na Eucharystię. Chodziło się
pieszo, ale to był obowiązek - było Święto!
Jestem osobą liczącą ponad 80 lat, jednak udział we Mszy świętej,
najlepiej codziennie, daje mi siłę i motywację do dalszego
działania. Spotkanie z Panem Jezusem - umęczonym, ukrzyżowanym,
pogrzebanym i zmartwychwstałym - to znak, że Bóg nie zostawił nas
samych. On wciąż zapewnia: „Jestem z tobą zawsze”. Daje mi ufność,
że w niebie będę Go oglądała twarzą w twarz. Tam spotkam też tych,
których kocham i wciąż za nimi tęsknię.
Każdy moment Eucharystii jest ważny, ale ten, w którym przez ręce
kapłana i na jego słowa przychodzi na ołtarz żywy, prawdziwy,
miłosierny, Chrystus - to chwila szczególna. Tak bardzo pragnę
przytulić się do Jego kochającego Serca, dziękować za ogrom łask,
których doświadczam, za dar życia, za rodziców, rodzinę, za ludzi,
których spotykam (tych życzliwych, ale także tych mniej życzliwych),
za każdą chwilę mego życia… Chcę wtedy przepraszać też za słabości i
zaniedbania. Jezu, naucz mnie kochać Ciebie… Jak wielkie to
szczęście, kiedy Pan pod postacią maleńkiego kawałka Chleba
przychodzi do mnie, nędznej istoty. Boże, błogosław kapłańskie
dłonie, które dają nam Chleb Życia.
Codzienna Msza święta, to spotkanie z Bogiem, ale i z ludźmi.
Przyjazny wzrok, skłon, uśmiech, podana dłoń na znak pokoju… bo to
przecież jedna rodzina, dzieci jednego Ojca.
Niedziela jest jeszcze wspanialszą ucztą dla ducha. W kościele
jaśniej, radośniej, odświętny nastrój, organy, często procesyjne
wejście, śpiew, hymn „Chwała na wysokości Bogu”, świąteczne czytania
z Pisma Świętego, słowo Boże głoszone przez kapłana, przybliżające
nam Ewangelię i prawdy wiary, wspólnie wypowiedziane lub wyśpiewane
„Wierzę w jednego Boga”… Jest także comiesięczna Msza święta z
Adoracją - modlitwy, śpiewy, błogosławieństwo Najświętszym
Sakramentem, zapach kadzidła... Wszystko na chwałę Pana!
Lubię dźwięk organów, śpiew chóru, ale KOCHAM rozśpiewany kościół -
gdy wszyscy wierni włączają się w śpiew. Doceniam mądrość słów św.
Pawła z Listu do Kolosan: „Z wszelką mądrością nauczajcie i
napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha,
pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach” (Kol 3, 16). A
za św. Augustynem powtarzam w sercu: „Jeśli ktoś miłuje, ten śpiewa…
Kto dobrze śpiewa, podwójnie się modli”.
I jeszcze coś… Od wielu już lat, idąc na Mszę świętą czuję, że muszę
być do niej przygotowana. Zawsze czytam wyznaczone na dany dzień
czytania, tekst psalmu i Ewangelię. Dostrzegam też wartość
komentarzy do Liturgii Słowa. Dzięki temu wiem, że jestem chociaż w
części przygotowana na nową lekcję wiary, której doświadczam podczas
Eucharystii.
Msza Święta to wielki dar. Chrystus złożył szczególną obietnicę:
„Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię Moje, tam Ja jestem pośród
nich” (Mt 18, 20). Droga Siostro, drogi Bracie, zapraszam, przyjdź…
Przyjdź i bądź już na stałe jednym z tych „dwóch albo trzech”.
Chwała Panu!
Czcicielka NSPJ
Bardzo dobrze pamiętam dzień mojej Pierwszej Komunii świętej. Było
uroczyście, ale i dość „oryginalnie”,
ponieważ przystępowałam do niej sama… Z powodów zdrowotnych musiałam
wyjechać i nie mogłam przeżyć tej pięknej
chwili wcześniej - z innymi dziećmi. Kiedy jednak przyszedł wreszcie
upragniony przeze mnie dzień, byłam
bardzo wzruszona i szczęśliwa, a niektórzy z obecnych w kościele
ludzi nawet płakali… Ustawiony, przybrany na
biało klęcznik, przygotowany dla jednej tylko dziewczynki, wzbudzał
ciepłe uczucia.
Od tamtej chwili minęło wiele lat. Kiedy dorosłam, szczególnym
momentem, przeżywanym przeze mnie podczas Mszy
świętej, stało się Przeistoczenie i Podniesienie. To bardzo ważna
chwila: patrzymy przecież na żywego i
prawdziwego Jezusa, któremu możemy wszystko powiedzieć.
Bardzo kocham muzykę, dlatego zwracam także uwagę na oprawę muzyczną
Mszy świętej. Do dziś wspominam piękne
wykonanie pieśni „Jezu, miłości Twej”, którą przed laty, jako młoda
osoba słyszałam w góralskim wykonaniu.
Ogarnęła mnie wtedy wielka miłość do Pana Jezusa, czułam, że On tej
muzyki naprawdę słucha.
Z górskim, wakacyjnym klimatem wiąże się również inne ważne
wydarzenie, które przeżyłam jako nastolatka.
Kiedyś spędzałam letnie ferie w Stryszawie, w Beskidzie Żywieckim.
Okazało się, że w tym samym miejscu
wypoczywa Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński. Wielkim przeżyciem dla
mnie, czternastoletniej wówczas dziewczyny,
było przyjęcie Komunii świętej z jego rąk. Do dziś czuję wzruszenie…
Pana Jezusa podał mi wielki człowiek,
wspaniały kapłan, prawdziwy świadek Chrystusa, Prymas Tysiąclecia,
którego beatyfikacja będzie 7 czerwca tego
roku.
Od pewnego czasu mieszkam w Domu Pomocy Społecznej. Pamiętam
Eucharystię przeżywaną w gronie redaktorów naszej
Gazetki, którzy odwiedzili mnie tutaj… Było pięknie, ponieważ wtedy,
podczas tamtej Mszy świętej po raz
pierwszy poczułam się tu nie jako obca osoba, ale jako mieszkanka
tego Domu. Inni mieszkańcy do nas dołączyli.
Niezwykła Wspólnota przy ołtarzu w domowej kaplicy…
Trudności związane z uczestnictwem we Mszy świętej? No cóż… W moim
przypadku od lat są one połączone ze stanem
zdrowia. Już jako dziecko miałam sporo problemów, które powodowały,
że ciężko mi było wytrwać w zatłoczonym
kościele i dość często zdarzało mi się zasłabnąć. Teraz, kiedy
złożyła mnie choroba, uczestnictwo we Mszy
świętej niestety jest jeszcze bardziej utrudnione.
Jak zachęcić innych do częstej obecności na Eucharystii i
przyjmowania Komunii świętej? Najlepiej swoim
przykładem. Warto też rozmawiać o Eucharystii, o bliskości Pana. A
oto krótki wiersz, który wyraża moją
tęsknotę za Eucharystią:
Jezu, przyjdź do mojego serca,
Jezu, bardzo kocham i uwielbiam Cię.
Chciałabym wciąż Ciebie spotykać,
Czuć Twą bliskość podczas Mszy świętej.
Katarzyna Wilczyńska
Czy codzienne uczestnictwo we Mszy świętej jest trudne?
Jest łatwe i trudne - tak jak wszystko w życiu. Jeżeli ktoś czegoś
bardzo potrzebuje i chce zrealizować, potrafi się
zmobilizować i osiągnąć cel - pomimo trudności. Takie założenie
przyjmujemy w naszym temacie. Jeżeli chcemy spotkać
się z kimś, kogo darzymy zaufaniem, szacunkiem i miłością, podzielić
się z tą osobą osiągnięciami, radością, ale też
smutkiem i niepowodzeniami, to robimy wszystko, by do spotkania
doszło. Będąc przekonanym, że nas wysłucha
i zrozumie, z głębi serca się wyżalamy, prosimy o radę i pomoc.
Chcemy też dziękować za wszelkie dobro, które
otrzymujemy.
W moim przekonaniu Osobą najbardziej spełniającą podane „kryteria”
jest sam Bóg. To szczególny Słuchacz, Doradca,
Powiernik, Pocieszyciel i Przyjaciel. Cierpliwie nas wysłuchuje, nie
narzuca rozwiązań, ale proponuje, byśmy sami
przemyśleli temat w oparciu o Miłość i Prawdę. Zastanowili się, jak
by postąpił On sam w danej sprawie. Proponuje
przyjęcie jednoznacznego rozwiązania: „Niech „tak” będzie „tak”, a
„nie” niech będzie „nie””. Wskazuje, byśmy zawsze
uwzględniali dobro bliźniego, często rezygnując ze swojego „ja”.
Musimy jednak poznać, jaka jest wola Boża.
Realizację powyższych przemyśleń na pewno umożliwi nam częste
spotykanie się z Bogiem poprzez uczestnictwo
we Mszy świętej. Powinniśmy mieć świadomość, że On zawsze ma
pragnienie takiego Spotkania. My możemy również je mieć i tylko od
nas zależy, czy chcemy. Dlatego starajmy się wykorzystać możliwość
obecności na Eucharystii.
Od zawsze towarzyszy mi świadomość, że mam w życiu szczęście, czyli:
Bóg mi błogosławi. Przecież w każdej Mszy
świętej jest mi dane Boże błogosławieństwo. Im częściej uczestniczę
w Eucharystii, tym więcej otrzymuję łask, za
które czuję się zobowiązany podziękować. Msza święta jest zdrojem
Bożej miłości i łask. Chcę z tego zdroju czerpać
jak najwięcej i jak najczęściej. Dlatego staram się uczestniczyć w
codziennej Eucharystii. Razem z kapłanem, gdy
modli się on wypowiadając słowa „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w
Chrystusie, Tobie, Boże Ojcze Wszechmogący
w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała przez wszystkie
wieki wieków”, przez moje „Amen” oddaję i ja
cześć i chwałę, i dziękczynienie Bogu w Trójcy Jedynemu.
Jak to się stało, że codziennie uczestniczę w Eucharystii? Mój śp.
Tata od niepamiętnych dla mnie lat każdego dnia
brał udział we Mszy świętej. Dla mnie było to niewyobrażalne do
zrealizowania w konfrontacji z codziennymi
obowiązkami: rodzina, praca zawodowa i inne zajęcia. Ale skoro mój
Tata mógł, to dlaczego ja nie mam spróbować?
Spróbowałem… i trwa to „dopiero” ponad 20 lat. Mam głęboką nadzieję,
że dalsze próby mojej codziennej obecności na
Eucharystii się powiodą. Bo jeżeli ktoś bardzo chce coś zrealizować,
to na pewno z Bożą pomocą to zrealizuje.
Do zobaczenia na codziennej Mszy świętej!
J.
Moja droga ku Eucharystii rozpoczęła się, kiedy byłam jeszcze małą
dziewczynką. Bardzo lubiłam patrzeć na ołtarz i kapłana, który
odprawiał Mszę świętą. Przed Pierwszą Komunią świętą całą noc nie
mogłam zasnąć, tak bardzo przeżywałam ten dzień…
Dziś, jako dorosła kobieta, mogę powiedzieć, że Eucharystia jest dla
mnie Wszystkim, a Pan Jezus zajmuje pierwsze
miejsce w moim sercu. Wiem, że uczestniczenie w codziennej Mszy
świętej jest wielkim darem, który otrzymałam od Pana. We
współczesnym zabieganym świecie, kiedy brak nam czasu na wszystko,
Msza święta jest dla mnie takim zatrzymaniem, wyciszeniem, a co
najważniejsze - chwilą, w której Pan karmi nas swoim Słowem i
Ciałem. To tu Jezus daje nam siłę na dalszą drogę życia.
Najbardziej podczas Mszy świętej przeżywam moment Przeistoczenia.
Czuję wtedy, że Pan jest blisko… kocha i patrzy na
nas. Szczególnie także ważne jest dla mnie to, jak wielki dar
stanowią dla nas ci, którzy sprawują Eucharystię - kapłani. Bez nich
Jezus nie mógłby zamieszkać w naszych sercach.
Pomocą i darem dla mnie w przybliżaniu się do Pana Jezusa jest też
Wspólnota, do której należę - Odnowa w Duchu
Świętym. W naszej parafii działa wiele Wspólnot. Prowadzący je
kapłani pomagają nam w rozwoju duchowym.
Pięknie jest widzieć kościół pełen wiernych na niedzielnej
Eucharystii. Tworzymy Wspólnotę, kiedy razem się modlimy,
śpiewamy, klęczymy przed Panem…
Odpowiedzmy na Jego zaproszenie i spędzajmy z Nim czas, a
błogosławieństwo, otrzymane na zakończenie Mszy świętej przez ręce
kapłana, będzie z nami również poza murami kościoła.
Elżbieta
część 9
Eucharystia to wyraz największej miłości. Jest ona najwspanialszym
„dowodem” tego, że Bóg kocha człowieka.
W Eucharystii Jezus pokazuje
nam znaczenie słów: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś
życie oddaje za swoich przyjaciół” (J 15, 13).
Trzy lata temu przeżyłam doświadczenie ciężkiej choroby. Miałam
skomplikowaną operację. Początkowo zastanawiałam się, jak przejdę tę
drogę? Czy się nie rozsypię? Byłam często bezradna, przybita,
wyczerpana. Ale wtedy przychodziła myśl,
że - pomimo słabości - mam
być na Eucharystii.
Mówi się: „Jak trwoga, to do Boga”. Podjęłam decyzję, że pójdę na
Mszę świętą w dzień powszedni. I działo się coś niesamowitego: po
przyjęciu Komunii świętej wracały mi siły, ból ustępował, pojawiał
się pokój serca, ulatywał lęk. Wracałam do sali ze szpitalnej
kaplicy mocniejsza na duchu i ciele. Tak było przez cały
trzytygodniowy pobyt w szpitalu. Codzienna Msza święta sprawiła, że
pogodziłam się z konsekwencjami przebytego zabiegu.
Co daje mi częste uczestnictwo w Eucharystii? Obecność ta wciąż daje
mi siłę do pokonywania trudności i jest powierzeniem Panu problemów
dnia codziennego, gdyż „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci,
którzy się źle mają”.
Bardzo dotykają mnie słowa św. Jana Bosko: „Komunia nie jest dla
świętych, ale dla tych, którzy chcą stać się świętymi. Leki podaje
się chorym, słabym daje się jeść”.
Anna