CO ICH ŁĄCZY? ...TAJEMNICA! /1 - 9/

Są w różnym wieku. Mają odmienne zainteresowania. Jedni chodzą do szkoły, inni pracują, jeszcze inni pomagają wnukom i odwiedzają kluby seniora. Często nie znają nawet swoich imion… Jednak łączy ich niewidzialna nić, kiedy spotykają się na codziennej Mszy świętej…

W roku poświęconym Eucharystii poznajmy świadectwa „Ludzi Tajemnicy”. A może i Ty zechcesz dołączyć do nich?
Jeśli ktoś z drogich Czytelników zechce, zapraszamy do zapisania i przesłania swojego świadectwa o Eucharystii
na internetowy adres Redakcji, który jest w stopce, lub o osobisty kontakt z Redakcją. Dziś świadectwo Kasi.

Każdego dnia doświadczam uzdrowienia wewnętrznego…

Eucharystia… Najcudowniejszy czas dany mi codziennie… Wprost czuję, jak moja dusza się karmi. Jak napełnia się Bożą Miłością. Każdy dzień rozpoczynam od Eucharystii. Każdego dnia doświadczam uzdrowienia wewnętrznego. Jednak nie zawsze tak było w moim życiu…

Jeszcze cztery lata temu nie widziałam sensu życia. Nie wiem, gdzie męczyłam się bardziej – w pracy czy w domu. Miałam mnóstwo pretensji i żalu do męża i swoich obowiązków. Całe moje życie było ogromnym przymusem. Myśli samobójcze stały się nieodłącznym towarzyszem; miałam poczucie, że tak skończę. Jedyną sprawą, która łączyła mnie z Panem Bogiem, była niedzielna Msza święta, na którą chodziłam tylko ze względu na dzieci. Postrzegałam ją jednak jako uciążliwy obowiązek. Czułam nudę, chciało mi się spać, myślałam o różnych swoich sprawach. Chyba już nawet przestałam wierzyć w istnienie Boga. Miałam wrażenie, że jestem jak żywy trup, nie było we mnie życia. I takiego właśnie grzesznika
„na wykończeniu”, całkowicie obdartego z wiary, wszelkiej nadziei, bez miłości do siebie i innych, odnalazł Bóg…
Po ludzku wydawało się, że miał bardzo małe szanse, bo ja nawet nie chciałam o Nim słyszeć. Jednak On mnie nie zostawił, tylko szukał. Nie potępił, ale ukochał.

Odnalazł mnie, gdy każdego poranka zaczęłam wychodzić na spacer. Była wiosna, wszystko kwitło, ptaki śpiewały
dla Pana. Tam właśnie Go dostrzegłam – Boga i Jego piękno. Nie zapomnę chwili, kiedy patrząc z zachwytem w błękitne niebo, wyszeptałam: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie…”

Od tamtej pory moja dusza zaczęła się wręcz rwać do Boga. Nie dość było odkrycia, że On istnieje. Dostrzegłam też,
że jest Miłością, jedynym moim pragnieniem. Już wiedziałam, że tylko Bóg jest moim lekarstwem, że nic innego mnie nie uszczęśliwi. Zaczęłam Go szukać z całych sił, jednak… nie znałam drogi. Powiedziałam wtedy: „Nie wiem, jak do Ciebie iść, Panie, ale tylko tego pragnę. Proszę, poprowadź mnie do siebie”.

Wielkie, niebywałe prowadzenie Ducha Świętego dostrzegłam w ciągu kilku dni. Na Mszy świętej, podczas kazania, usłyszałam, że gdybyśmy wiedzieli, co dzieje się duchowo podczas Eucharystii, nie wstawalibyśmy z kolan. Te słowa bardzo utkwiły w mojej głowie. Całym sercem zapragnęłam poznać tę Tajemnicę. Prosiłam Ducha Świętego, aby otworzył mnie na Eucharystię. Tylko poprosiłam, a już „za chwilę” trafiłam na spotkanie modlitewne, na którym oglądano film „Tajemnica Eucharystii”. Wywarł on na mnie ogromne wrażenie. Zainspirował do dalszego zagłębiania się w ten Cud Boży, co z kolei zaowocowało coraz bardziej świadomym przeżywaniem Mszy świętej.

To właśnie Eucharystia odmieniła moje życie. Tam spotykam się z Jezusem, poznaję Jego Miłość i dobroć, przyjmuję dar Zbawienia i Odkupienia. Poznaję też siebie, swoją grzeszność i łaskę Bożego przebaczenia. I jednocześnie doświadczam, jak bardzo, mimo mojej grzeszności, jestem kochana.

Każdego dnia po Mszy świętej jest we mnie ogromna radość. Czuję się napełniona Bożym błogosławieństwem i wiem,
że On będzie kierował wszystkim, co mnie spotka w tym dniu. Przyjmuję pokój, który mi daje i nie martwię się o sprawy doczesne. Ogromną radość daje mi poczucie, że jestem ukochanym dzieckiem Boga, że żyję pod Jego skrzydłami.
O cóż mam się martwić, gdy JEZUS jest ze mną? Uwielbiam „wtulać się” w Jezusa podczas czytania Ewangelii. Odkryłam tajemnicę, że Ewangelia jest poza czasem i kiedy zagłębiam się w nią, uczestniczę w tamtych świętych wydarzeniach,
a przede wszystkim – przebywam z Jezusem. Staram się słuchać Jego słów, konfrontować swoje życie z Bożą Prawdą. Często zauważam swoją nędzę, ale również ogrom Bożego i miłosierdzia i łaski. To jest cudowne. Nic tego nie zastąpi. Żadne ziemskie przyjemności, nic na tym świecie. Dostąpić łaski Miłosierdzia Jezusa. Kto raz jej doświadczy, nie pragnie niczego więcej. Przewartościowuje się wówczas całe życie człowieka. Odtąd pragnie już tylko Obecności Jezusa. Jak ją odnaleźć? To bardzo proste.

Wystarczy… poprosić o nią. Duch Święty nigdy nie odmawia, gdy prosimy, aby nas poprowadził do Tajemnicy Eucharystycznej Miłości.

Chwała Jezusowi.

Kasia

 

Dziś dwa, ale jedno – dwa świadectwa jednego małżeństwa…



Ostatnie sześć lat mojego życia naznaczone jest codzienną Eucharystią. Jaka w tym moja zasługa? Żadna. Jest to wyłącznie łaska Pana Boga, którego miłość każdego dnia mnie do siebie przyciąga, a ja w swojej wolności odpowiadam na tę miłość, uczestnicząc we Mszy świętej.

Eucharystia jest najważniejszym wydarzeniem w ciągu dnia, spotkaniem z Tym, o którym wiem, że mnie kocha. Planując dzień, łącząc życie zawodowe z rodzinnym, obowiązki z chwilami odpoczynku, zaczynam od ustalenia czasu i miejsca spotkania z Jezusem. To jest punkt wyjścia do wszystkich innych zadań, spotkań i spraw. Msza święta jest dla mnie siłą w zmaganiu ze sobą i światem, chwilą wytchnienia, odpoczynku, radością, wyjściem naprzeciw tęsknocie Jezusa za mną i mojej za Jezusem. Moment spotkania z moim Panem i Zbawicielem w Komunii świętej jest zawsze bardzo wzruszający, a Jego obecność w sercu często powoduje łzy szczęścia i wdzięczności.

Ostatnio bardzo mocno wewnętrznie walczyłam. Pan Bóg uznał, że przyszedł czas, by pokazać mi mój grzech. Uwierzył we mnie, że teraz sobie poradzę i ponownie ułożę swoją hierarchię wartości, tym razem z Nim na pierwszym miejscu. To była bardzo długa, ciężka i bolesna walka. Codzienna Msza święta dodawała mi sił i wiary, że „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Gdy znajomy ze Wspólnoty, w której razem z mężem się formuję, dowiedział się o moim zmaganiu, przyjął w mojej intencji Komunię świętą. Poczułam ulgę, ukojenie w bólu, pokój serca i myśli, czyli to wszystko, czego tak bardzo mi ostatnio brakowało. To jest siła Eucharystii. Właśnie tu Jezus każdego dnia umiera, by mnie odkupić i dać wolność. Tak wygląda siła wspólnej modlitwy. Dziś potrzebuję jej ja, jutro, gdy stanę na nogi i poczuję się silniejsza, oddam Bogu tych, którzy nie domagają.

Msza święta jest cudowną okazją, by podziękować za wszelkie dobro otrzymane od Boga i ludzi. Ale to także moment oddania tego, co trudne, czego nie rozumiem oraz zawierzenia życia swojego i swoich bliskich Tacie, który przenika i zna mnie, wie o wszystkich moich potrzebach.

Dla mnie codzienna Eucharystia jest budowaniem relacji z Jezusem. Kocham Go i w ten sposób chcę odpowiadać na Jego miłość. Zachęcam do tego także i Ciebie, Droga Siostro/Drogi Bracie. 

EW

Zaczęło się od modlitwy, bezczelnej modlitwy mojej żony za mnie. W dniu moich 45 urodzin, 1 kwietnia 2013 roku, moja żona zamiast książki dała mi w prezencie srebrny krzyżyk z łańcuszkiem.

W czerwcu tego samego roku poszedłem z żoną na Eucharystię z Adoracją Wspólnoty Przymierza Rodzin „Mamre” Diecezji Radomskiej. Po wyjściu z niej wiedziałem: spotkałem Boga, którego szukałem przez całe swoje życie.

W sierpniu 2015 roku w czasie jednej z popołudniowych Mszy świętych w moim kościele parafialnym zobaczyłem, że ksiądz będzie odprawiał Eucharystię bez asysty. Pomyślałem, siedząc w ławce, „Ksiądz jest sam, a ja tu sobie siedzę, przecież mógłbym mu pomóc”. Za jakiś czas ponownie pojawiło się pragnienie służby przy ołtarzu – w związku z Pierwszą Komunią świętą mojej córki. Niedługo potem, znów za przyczyną Bożego narzędzia, jakim się okazała moja żona, zacząłem służyć…

W 2016 roku w sierpniu, w czasie Eucharystii na rekolekcjach, szóstego dnia, prowadzący je ksiądz w trakcie homilii mówił o służbie przy ołtarzu i powiedział to wszystko, czego ja nie mogłem wyjaśnić żonie, gdy pytała, co czuję służąc podczas Mszy świętej. To jednak było tylko preludium przyszłych wydarzeń. W następnym, siódmym dniu rekolekcji, w trakcie, gdy ksiądz przełamywał Hostię, świat zwolnił i gdy Jej Odrobina wpuszczana była do kielicha, poczułem gdzieś wewnątrz siebie niewypowiedziany ból, wiedziałem: oto umierał mój Bóg - za mnie i dla mnie. Nie mogłem powstrzymać łez i poczucia, że to moje grzechy są przyczyną Jego śmierci. Przepraszałem tak, jak potrafiłem.

Od 2017 roku jestem Nadzwyczajnym Szafarzem Komunii świętej. Pierwszy raz udzielałem Komunii świętej w moje urodziny - 1 kwietnia. Cudowny Boży prezent. Nie mogłem przypuszczać, jakiej „niespodzianki” doświadczę w następnych dniach...

Po powrocie z rekolekcji, na Mszy świętej w rodzinnej parafii udzielałem po raz pierwszy Komunii mojej żonie i córkom…

JW

 

Dziś świadectwo Leny.

Mam 19 lat i od roku staram się codziennie uczestniczyć w Eucharystii. Jak to się zaczęło? Poznałam chłopaka,
który każdego dnia chodzi na Mszę świętą i stwierdziłam: „On może, a ja nie? pffff... Ja też będę chodzić, przecież to taki piękny Dar!”

Osiemnaście lat zajęło mi zrozumienie, że Pan Jezus codziennie (a nie tylko w niedzielę) oddaje się nam w Eucharystii.
Zrozumiałam, że sam Bóg chce, abym przychodziła i jednoczyła się z Nim tak ściśle, jak to tylko możliwe. I chce, żebym robiła to codziennie… Zaczęłam więc wstawać wcześniej i zaczynałam dzień od Eucharystii. Lepiej zacząć się nie da!

Niekiedy było ciężko, bo przecież zdarza się, że nawet w niedzielę nie chce się iść do kościoła. Czasem się nie chciało, innym razem było mega zimno. Czasem padał deszcz, kiedy indziej głowa bolała albo można było się w tym czasie jeszcze pouczyć i tak dalej... Wymówek jest mnóstwo.

Myślę, że pomocne w trudnościach związanych z uczestniczeniem we Mszy świętej może być uświadomienie sobie jej niezwykłej wartości Eucharystia jest Spotkaniem z prawdziwym żywym Bogiem. To największy, najpiękniejszy
i najcenniejszy dar, który daje nam Bóg za pośrednictwem kapłanów.

No… ale dlaczego jest taka ważna? W Eucharystii Pan Jezus oddaje całego siebie, daje nam swoje Najświętsze Ciało
i Krew, więc jest to pełne i ścisłe (ściślej się nie da!) zjednoczenie z Bogiem. Bo jak mówi Pismo Święte: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”!

Codzienne uczestnictwo we Mszy świętej daje każdemu nowe siły do przezwyciężania trudności „zwykłego dnia”,
daje pokój serca przy podejmowaniu życiowych decyzji, a przede wszystkim daje radość przebywania z żywym Eucharystycznym Jezusem.

Eucharystia jest pamiątką i uobecnieniem Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Jest wyrazem szczególnej miłości Boga do każdego z nas, bo przecież „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”... A Jezus oddaje swoje życie codziennie. Wierzysz w to?

Bóg zaprasza także Ciebie do swojego Stołu. Spróbujesz? Ja spróbowałam i nie żałuję! Nieważne, ile masz lat, nieważne skąd podchodzisz, nieważne, do którego kościoła pójdziesz, ważne jest tylko Twoje spotkanie z Bogiem. Jesteś dla Niego najważniejszy, jesteś Jego ukochanym dzieckiem. Korzystaj z wielkiego Daru Miłości, jakim jest Eucharystia. To codzienna droga do zbawienia: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.

Lena

Czym dla mnie jest Eucharystia?

Przez całe życie Msza święta była „składową” częścią mojego życia religijnego. Zmiana nastąpiła kilka lat temu, gdy stopniowo zaczęła przemieszczać się w kierunku centrum, nie tylko życia religijnego, ale życia w ogóle.

Czym jest w chwili obecnej? Jest CELEM… I drogą, i chwilą zatrzymania.

Eucharystia sprawia, że w świetle życia duchowego problemy życia codziennego nie są takie straszne. Msza święta daje siły do przezwyciężania słabości i realizacji dobrych planów. Jednocześnie bardzo zmienia postrzeganie codzienności.

Niedobrze jest, gdy często pędzimy przed siebie za jakimś celem urojonym. Niestety, mnie też zdarza się czasem dać wciągnąć w ten pęd. Wtedy Eucharystia jest chwilą zatrzymania i spojrzenia na drogę oraz weryfikacji celu na CEL.

Momentem w czasie Mszy świętej, który przeżywam najbardziej jest śpiew hymnu „Chwała na wysokości Bogu”. Oddawanie Bogu czci i chwały sprawia mi ogromną radość, odczuwam wtedy w sposób szczególny Jego bliskość.

Tak się zastanawiam, jak można przeżyć niedzielę bez uczestnictwa w Eucharystii? Nie wiem, choć ponoć jest to możliwe. Dla mnie Msza święta jest centralnym punktem tego świątecznego dnia i… każdego innego.

Adam

 

Dziś świadectwo Czcicielki Serca Pana Jezusa.

Eucharystia jest dla mnie Spotkaniem z prawdziwym żywym Chrystusem…

Od dziecka nie wyobrażałam sobie niedzieli bez Mszy świętej. Do kościoła mieliśmy daleko, nie było autobusów, którym
z rodzicami i siostrą pojechalibyśmy na Eucharystię. Chodziło się pieszo, ale to był obowiązek - było Święto!

Jestem osobą liczącą ponad 80 lat, jednak udział we Mszy świętej, najlepiej codziennie, daje mi siłę i motywację do dalszego działania. Spotkanie z Panem Jezusem - umęczonym, ukrzyżowanym, pogrzebanym i zmartwychwstałym - to znak, że Bóg nie zostawił nas samych. On wciąż zapewnia: „Jestem z tobą zawsze”. Daje mi ufność, że w niebie będę Go oglądała twarzą w twarz. Tam spotkam też tych, których kocham i wciąż za nimi tęsknię.

Każdy moment Eucharystii jest ważny, ale ten, w którym przez ręce kapłana i na jego słowa przychodzi na ołtarz żywy, prawdziwy, miłosierny, Chrystus - to chwila szczególna. Tak bardzo pragnę przytulić się do Jego kochającego Serca, dziękować za ogrom łask, których doświadczam, za dar życia, za rodziców, rodzinę, za ludzi, których spotykam (tych życzliwych, ale także tych mniej życzliwych), za każdą chwilę mego życia… Chcę wtedy przepraszać też za słabości i zaniedbania. Jezu, naucz mnie kochać Ciebie… Jak wielkie to szczęście, kiedy Pan pod postacią maleńkiego kawałka Chleba przychodzi do mnie, nędznej istoty. Boże, błogosław kapłańskie dłonie, które dają nam Chleb Życia.

Codzienna Msza święta, to spotkanie z Bogiem, ale i z ludźmi. Przyjazny wzrok, skłon, uśmiech, podana dłoń na znak pokoju… bo to przecież jedna rodzina, dzieci jednego Ojca.

Niedziela jest jeszcze wspanialszą ucztą dla ducha. W kościele jaśniej, radośniej, odświętny nastrój, organy, często procesyjne wejście, śpiew, hymn „Chwała na wysokości Bogu”, świąteczne czytania z Pisma Świętego, słowo Boże głoszone przez kapłana, przybliżające nam Ewangelię i prawdy wiary, wspólnie wypowiedziane lub wyśpiewane „Wierzę w jednego Boga”… Jest także comiesięczna Msza święta z Adoracją - modlitwy, śpiewy, błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem, zapach kadzidła... Wszystko na chwałę Pana!

Lubię dźwięk organów, śpiew chóru, ale KOCHAM rozśpiewany kościół - gdy wszyscy wierni włączają się w śpiew. Doceniam mądrość słów św. Pawła z Listu do Kolosan: „Z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach” (Kol 3, 16). A za św. Augustynem powtarzam w sercu: „Jeśli ktoś miłuje, ten śpiewa… Kto dobrze śpiewa, podwójnie się modli”.

I jeszcze coś… Od wielu już lat, idąc na Mszę świętą czuję, że muszę być do niej przygotowana. Zawsze czytam wyznaczone na dany dzień czytania, tekst psalmu i Ewangelię. Dostrzegam też wartość komentarzy do Liturgii Słowa. Dzięki temu wiem, że jestem chociaż w części przygotowana na nową lekcję wiary, której doświadczam podczas Eucharystii.

Msza Święta to wielki dar. Chrystus złożył szczególną obietnicę: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię Moje, tam Ja jestem pośród nich” (Mt 18, 20). Droga Siostro, drogi Bracie, zapraszam, przyjdź… Przyjdź i bądź już na stałe jednym z tych „dwóch albo trzech”.

Chwała Panu!

Czcicielka NSPJ

 

Bardzo dobrze pamiętam dzień mojej Pierwszej Komunii świętej. Było uroczyście, ale i dość „oryginalnie”,
ponieważ przystępowałam do niej sama… Z powodów zdrowotnych musiałam wyjechać i nie mogłam przeżyć tej pięknej
chwili wcześniej - z innymi dziećmi. Kiedy jednak przyszedł wreszcie upragniony przeze mnie dzień, byłam bardzo wzruszona i szczęśliwa, a niektórzy z obecnych w kościele ludzi nawet płakali… Ustawiony, przybrany na biało klęcznik, przygotowany dla jednej tylko dziewczynki, wzbudzał ciepłe uczucia.

Od tamtej chwili minęło wiele lat. Kiedy dorosłam, szczególnym momentem, przeżywanym przeze mnie podczas Mszy
świętej, stało się Przeistoczenie i Podniesienie. To bardzo ważna chwila: patrzymy przecież na żywego i prawdziwego Jezusa, któremu możemy wszystko powiedzieć.

Bardzo kocham muzykę, dlatego zwracam także uwagę na oprawę muzyczną Mszy świętej. Do dziś wspominam piękne
wykonanie pieśni „Jezu, miłości Twej”, którą przed laty, jako młoda osoba słyszałam w góralskim wykonaniu. Ogarnęła mnie wtedy wielka miłość do Pana Jezusa, czułam, że On tej muzyki naprawdę słucha.

Z górskim, wakacyjnym klimatem wiąże się również inne ważne wydarzenie, które przeżyłam jako nastolatka. Kiedyś spędzałam letnie ferie w Stryszawie, w Beskidzie Żywieckim. Okazało się, że w tym samym miejscu wypoczywa Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński. Wielkim przeżyciem dla mnie, czternastoletniej wówczas dziewczyny, było przyjęcie Komunii świętej z jego rąk. Do dziś czuję wzruszenie… Pana Jezusa podał mi wielki człowiek, wspaniały kapłan, prawdziwy świadek Chrystusa, Prymas Tysiąclecia, którego beatyfikacja będzie 7 czerwca tego roku.

Od pewnego czasu mieszkam w Domu Pomocy Społecznej. Pamiętam Eucharystię przeżywaną w gronie redaktorów naszej
Gazetki, którzy odwiedzili mnie tutaj… Było pięknie, ponieważ wtedy, podczas tamtej Mszy świętej po raz pierwszy poczułam się tu nie jako obca osoba, ale jako mieszkanka tego Domu. Inni mieszkańcy do nas dołączyli. Niezwykła Wspólnota przy ołtarzu w domowej kaplicy…

Trudności związane z uczestnictwem we Mszy świętej? No cóż… W moim przypadku od lat są one połączone ze stanem
zdrowia. Już jako dziecko miałam sporo problemów, które powodowały, że ciężko mi było wytrwać w zatłoczonym kościele i dość często zdarzało mi się zasłabnąć. Teraz, kiedy złożyła mnie choroba, uczestnictwo we Mszy świętej niestety jest jeszcze bardziej utrudnione.

Jak zachęcić innych do częstej obecności na Eucharystii i przyjmowania Komunii świętej? Najlepiej swoim przykładem. Warto też rozmawiać o Eucharystii, o bliskości Pana. A oto krótki wiersz, który wyraża moją tęsknotę za Eucharystią:

Jezu, przyjdź do mojego serca,
Jezu, bardzo kocham i uwielbiam Cię.
Chciałabym wciąż Ciebie spotykać,
Czuć Twą bliskość podczas Mszy świętej.

Katarzyna Wilczyńska

 

Czy codzienne uczestnictwo we Mszy świętej jest trudne?

Jest łatwe i trudne - tak jak wszystko w życiu. Jeżeli ktoś czegoś bardzo potrzebuje i chce zrealizować, potrafi się
zmobilizować i osiągnąć cel - pomimo trudności. Takie założenie przyjmujemy w naszym temacie. Jeżeli chcemy spotkać
się z kimś, kogo darzymy zaufaniem, szacunkiem i miłością, podzielić się z tą osobą osiągnięciami, radością, ale też
smutkiem i niepowodzeniami, to robimy wszystko, by do spotkania doszło. Będąc przekonanym, że nas wysłucha
i zrozumie, z głębi serca się wyżalamy, prosimy o radę i pomoc. Chcemy też dziękować za wszelkie dobro, które
otrzymujemy.

W moim przekonaniu Osobą najbardziej spełniającą podane „kryteria” jest sam Bóg. To szczególny Słuchacz, Doradca,
Powiernik, Pocieszyciel i Przyjaciel. Cierpliwie nas wysłuchuje, nie narzuca rozwiązań, ale proponuje, byśmy sami
przemyśleli temat w oparciu o Miłość i Prawdę. Zastanowili się, jak by postąpił On sam w danej sprawie. Proponuje
przyjęcie jednoznacznego rozwiązania: „Niech „tak” będzie „tak”, a „nie” niech będzie „nie””. Wskazuje, byśmy zawsze
uwzględniali dobro bliźniego, często rezygnując ze swojego „ja”. Musimy jednak poznać, jaka jest wola Boża.

Realizację powyższych przemyśleń na pewno umożliwi nam częste spotykanie się z Bogiem poprzez uczestnictwo
we Mszy świętej. Powinniśmy mieć świadomość, że On zawsze ma pragnienie takiego Spotkania. My możemy również je mieć i tylko od nas zależy, czy chcemy. Dlatego starajmy się wykorzystać możliwość obecności na Eucharystii.

Od zawsze towarzyszy mi świadomość, że mam w życiu szczęście, czyli: Bóg mi błogosławi. Przecież w każdej Mszy
świętej jest mi dane Boże błogosławieństwo. Im częściej uczestniczę w Eucharystii, tym więcej otrzymuję łask, za
które czuję się zobowiązany podziękować. Msza święta jest zdrojem Bożej miłości i łask. Chcę z tego zdroju czerpać
jak najwięcej i jak najczęściej. Dlatego staram się uczestniczyć w codziennej Eucharystii. Razem z kapłanem, gdy
modli się on wypowiadając słowa „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże Ojcze Wszechmogący
w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków”, przez moje „Amen” oddaję i ja
cześć i chwałę, i dziękczynienie Bogu w Trójcy Jedynemu.

Jak to się stało, że codziennie uczestniczę w Eucharystii? Mój śp. Tata od niepamiętnych dla mnie lat każdego dnia
brał udział we Mszy świętej. Dla mnie było to niewyobrażalne do zrealizowania w konfrontacji z codziennymi
obowiązkami: rodzina, praca zawodowa i inne zajęcia. Ale skoro mój Tata mógł, to dlaczego ja nie mam spróbować?
Spróbowałem… i trwa to „dopiero” ponad 20 lat. Mam głęboką nadzieję, że dalsze próby mojej codziennej obecności na
Eucharystii się powiodą. Bo jeżeli ktoś bardzo chce coś zrealizować, to na pewno z Bożą pomocą to zrealizuje.

Do zobaczenia na codziennej Mszy świętej!

J.

 

Moja droga ku Eucharystii rozpoczęła się, kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką. Bardzo lubiłam patrzeć na ołtarz i kapłana, który odprawiał Mszę świętą. Przed Pierwszą Komunią świętą całą noc nie mogłam zasnąć, tak bardzo przeżywałam ten dzień…

Dziś, jako dorosła kobieta, mogę powiedzieć, że Eucharystia jest dla mnie Wszystkim, a Pan Jezus zajmuje pierwsze
miejsce w moim sercu. Wiem, że uczestniczenie w codziennej Mszy świętej jest wielkim darem, który otrzymałam od Pana. We współczesnym zabieganym świecie, kiedy brak nam czasu na wszystko, Msza święta jest dla mnie takim zatrzymaniem, wyciszeniem, a co najważniejsze - chwilą, w której Pan karmi nas swoim Słowem i Ciałem. To tu Jezus daje nam siłę na dalszą drogę życia.

Najbardziej podczas Mszy świętej przeżywam moment Przeistoczenia. Czuję wtedy, że Pan jest blisko… kocha i patrzy na
nas. Szczególnie także ważne jest dla mnie to, jak wielki dar stanowią dla nas ci, którzy sprawują Eucharystię - kapłani. Bez nich Jezus nie mógłby zamieszkać w naszych sercach.

Pomocą i darem dla mnie w przybliżaniu się do Pana Jezusa jest też Wspólnota, do której należę - Odnowa w Duchu
Świętym. W naszej parafii działa wiele Wspólnot. Prowadzący je kapłani pomagają nam w rozwoju duchowym.

Pięknie jest widzieć kościół pełen wiernych na niedzielnej Eucharystii. Tworzymy Wspólnotę, kiedy razem się modlimy,
śpiewamy, klęczymy przed Panem…

Odpowiedzmy na Jego zaproszenie i spędzajmy z Nim czas, a błogosławieństwo, otrzymane na zakończenie Mszy świętej przez ręce kapłana, będzie z nami również poza murami kościoła.

 

Elżbieta

 

 

część 9

 

Eucharystia to wyraz największej miłości. Jest ona najwspanialszym „dowodem” tego, że Bóg kocha człowieka.
W Eucharystii Jezus pokazuje nam znaczenie słów: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje za swoich przyjaciół” (J 15, 13).

Trzy lata temu przeżyłam doświadczenie ciężkiej choroby. Miałam skomplikowaną operację. Początkowo zastanawiałam się, jak przejdę tę drogę? Czy się nie rozsypię? Byłam często bezradna, przybita, wyczerpana. Ale wtedy przychodziła myśl,
że - pomimo słabości - mam być na Eucharystii.

Mówi się: „Jak trwoga, to do Boga”. Podjęłam decyzję, że pójdę na Mszę świętą w dzień powszedni. I działo się coś niesamowitego: po przyjęciu Komunii świętej wracały mi siły, ból ustępował, pojawiał się pokój serca, ulatywał lęk. Wracałam do sali ze szpitalnej kaplicy mocniejsza na duchu i ciele. Tak było przez cały trzytygodniowy pobyt w szpitalu. Codzienna Msza święta sprawiła, że pogodziłam się z konsekwencjami przebytego zabiegu.

Co daje mi częste uczestnictwo w Eucharystii? Obecność ta wciąż daje mi siłę do pokonywania trudności i jest powierzeniem Panu problemów dnia codziennego, gdyż „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają”.

Bardzo dotykają mnie słowa św. Jana Bosko: „Komunia nie jest dla świętych, ale dla tych, którzy chcą stać się świętymi. Leki podaje się chorym, słabym daje się jeść”.

Anna

 

 

do góry